Ta przeglądarka nie jest przez nas wspierana!
Aby wyświetlić stronę poprawnie, użyj jednej z następujących przeglądarek:Uwaga!Jeśli będziesz kontynuować za pomocą tej przeglądarki, Twoje zakupy mogą się nie udać :(

O poszukiwaniu instynktu macierzyńskiego

Niektórzy sądzą, że po narodzinach dziecka w kobiecie uruchamia się instynkt macierzyński, który daje jej dostęp do wiedzy z zakresu opieki nad noworodkiem. Wiele kobiet opowiada później, że bardzo czekały na ten moment, a nic takiego się nie wydarzyło. Jak to zatem jest z tym instynktem? Dowiedz się!

Instynkt macierzyński – co to takiego?

Instynkt macierzyński – co to takiego?

O instynkcie macierzyńskim słyszy się wiele i to w różnych kontekstach. Słownik języka polskiego definiuje instynkt jako wrodzoną zdolność żywych organizmów do złożonych, celowych działań, swoistych dla danego gatunku i ważnych dla przetrwania. Oznacza to, że przedstawiciele każdego gatunku po-siadają psychiczne i fizyczne predyspozycje gwarantujące przetrwanie potomstwa. A czym innym jest opieka nad noworodkiem, jak nie zapewnieniem mu przetrwania?


Instynkt macierzyński pojawia się w rozmowach w różnych kontekstach. Czasem jest on rozumiany jako chęć posiadania potomstwa – można usłyszeć: patrząc na twoje malutkie dziecko, budzi się we mnie instynkt macierzyński. Mówi się również o braku instynktu – nie chcę mieć dzieci, nie czuję w sobie instynktu. Przyszłe mamy na etapie ciąży mogą usłyszeć od innych – nie martw się, jak już urodzisz, będziesz wiedziała, jak zająć się dzieckiem – w końcu zadziała twój instynkt macierzyński! Czyli w tym kontekście instynkt występuje jako pewna wrodzona kompetencja w dziedzinie opieki nad dzieckiem. W niektórych źródłach zrównuje się również instynkt macierzyński z działaniem hormonów – oksytocyny i prolaktyny, które w wysokim stężeniu występują po narodzinach dziecka. I finalnie – instynkt rozumiany bywa również jako po prostu gotowość do opieki nad dzieckiem.


Na forach internetowych, w grupach poświęconych macierzyństwu nie brakuje zarówno gorliwych wyznawczyń instynktu macierzyńskiego, jak i kobiet, które w niego nie wierzą. Dowodem na jego istnienie ma być fakt, że niektóre kobiety radzą sobie w kontakcie z noworodkiem z dużą swobodą – nie boją się wziąć go na ręce, wiedzą, jak utulić, kiedy zmienić pieluszkę. Lecz równie wiele kobiet uważa, że instynkt macierzyński nie istnieje – traktują go jako krzywdzącą legendę. Po narodzinach dziecka nie czują, by instynkt się pojawił, by opieka nad dzieckiem była dla nich czymś oczywistym. To może prowadzić do poczucia bycia gorszą – jestem złą mamą, bo nie czuję instynktu lub: skoro są mamy, które czują instynkt, a ja nie, pewnie gorzej opiekuję się swoim dzieckiem. To bardzo bolesne myśli.

Wraz z dzieckiem rodzi się mama

Wraz z dzieckiem rodzi się mama

Po długich 9 miesiącach oczekiwań na świat przychodzi dziecko, a wraz z nim mama. To wyjątkowe spotkanie bardzo bliskich osób. Jednak warto sobie zdać sprawę, że mimo iż spędziliście już mnóstwo czasu razem, tak naprawdę niewiele o sobie wiecie. Noworodek potrzebuje naszej opieki pod każdym względem – komunikuje swoje potrzeby tak, jak potrafi, a mama stara się te komunikaty odczytywać. Na początku możesz być przytłoczona i nie wiedzieć, o co w danym momencie prosi Twoje dziecko. Dopiero uczycie się ze sobą porozumiewać. Nie znacie swoich temperamentów, powoli się przed sobą odkrywacie. I to jest w porządku. Kluczowe dla tej relacji są czas i akceptacja. Stawanie się mamą to proces. Żadna z nas nie urodziła się mamą. Co więcej – pełnienie tej roli społecznej to nieustanna ewolucja. Inną mamą jesteś dla noworodka na początku Waszej wspólnej drogi, inna jesteś 2-3 lata później, inną mamą będziesz dla swoich kolejnych dzieci.

Macierzyństwo pełne emocji

Macierzyństwo pełne emocji

Zazwyczaj rozumienie instynktu macierzyńskiego sprowadza się do wyobrażenia mamy, która niemal telepatycznie rozpoznaje potrzeby swojego dziecka, spontanicznie je zaspokaja, jej więź z dzieckiem jest niezachwiana, a ich relacja pełna miłości i łagodności. To są jednak szkodliwe mity, bardzo obciążające emocjonalnie kobiety, które doświadczają znacznie szerszego wachlarza uczuć w stosunku do swoich dzieci. Kiedy mówimy o prawdziwym macierzyństwie, nie tym bajkowym, musimy uznać, że istnieje też inna, ciemniejsza strona macierzyństwa. Jest to macierzyństwo, w którym pojawia się zmęczenie, zniechęcenie, niekiedy nawet chęć opuszczenia dziecka – widoczna w skrytych fantazjach, o których czasem odważymy się powiedzieć tylko najbliższej osobie – czasem chciałabym wyjść, zamknąć za sobą drzwi i nie wracać przez tydzień lub miesiąc. Ta druga strona macierzyństwa istnieje tak samo jak ta jasna, świetlista. Z tą różnicą, że o tej drugiej się nie mówi. A skoro się nie mówi, to można dojść do fałszywego wniosku, że to z nami jest coś nie tak, skoro tak czujemy. Jeśli nie pozwalamy sobie przeżywać tych trudnych chwil, emocje narastają, napinają nas, cisną i – paradoksalnie – jeszcze bardziej oddalają od radości macierzyństwa. Boimy się tych myśli, bo wyświetlają nam migawki z nagłówków prasowych „Porzuciła dziecko i odeszła!”, koniecznie więc trzeba tu podkreślić różnicę pomiędzy myślami a czynami. Myśli pokroju: mam dość swojego dziecka, chciałabym choć chwilę pobyć sama, chciałabym wyjść z domu i nie wracać są OK, ponieważ niosą ze sobą bardzo ważny przekaz – np. jestem potwornie zmęczona, jestem niepewna, jestem zagubiona, jestem przestraszona, tęsknię za moją niezależnością, chciałabym sobie pozwolić znów na taką beztroskę jak kiedyś. Myśl: mam chęć wyjść z domu na tydzień jest bezpieczna dla dziecka i bardzo odległa od realnego wyjścia z domu na tydzień. Jeśli w to nie wierzysz, przypomnij sobie ostatnie postanowienie: od jutra zacznę ćwiczyć… ;)

Narodziny nowego, pożegnanie starego

Narodziny nowego, pożegnanie starego

Narodziny dziecka zamykają pewien etap w życiu, a otwierają nowy. Spontanicznie skupiamy się na tym nowym – dziecko aktywnie domaga się naszej uwagi, więc zajmujemy się właściwie tylko tym nowym aspektem życia – byciem mamą. Jednak zamknięcie czegoś, zakończenie także potrzebuje uwagi, pewnego rodzaju pożegnania – czasem mogą być to nawet łzy, opłakanie zakończenia pewnego etapu. Nie jest tak, że jeśli tęsknię za czasem bez dziecka, to jestem złą matką lub matką pozbawioną instynktu macierzyńskiego. To nie jest kwestia: albo jesteś skupiona na macierzyństwie, albo tkwisz w żalu za utraconą niezależnością. Można patrzeć ze wzruszeniem i miłością na swoje dziecko, a godzinę później smucić się czy przestraszyć odpowiedzialności za nie. Ważne, by wiedzieć, że te emocje mogą istnieć obok siebie i jest to naturalne. Z emocjami jest tak, że jeśli zablokujemy niektóre z nich, np. smutek, żal, automatycznie wstrzymamy też dostęp do innych, np. radości, wdzięczności. Aby móc przeżywać te najbardziej pożądane przez nas uczucia – czyli miłość, szczęście, wzruszenie – musimy sobie pozwolić na doświadczanie wszystkich, a więc także strachu, rozpaczy, bezradności itp. Wtedy zwiększamy szansę na to, że instynkt (czymkolwiek on jest) będzie działał na naszą rzecz – naszą, czyli moją i dziecka. Jeśli przyjmiemy, że instynkt to siła, która uruchamia działania ukierunkowane na przetrwanie dziecka, musimy przyjąć do wiadomości, że oznacza on też działania ukierunkowane na opiekę nad sobą, bo bez rodzica dziecko nie przetrwa. Zatem instynkt macierzyński mówi nam także: śpij, odpocznij, zrelaksuj się. I nie są to działania, które oznaczają brak troski o dziecko. To działania, które pokazują, że opiekę nad dzieckiem traktujemy poważnie.

Media Highlighting

TAMARA KASPRZYK, PSYCHOLOŻKA, TRENERKA FUNDACJI FAMILYLAB