Jak czerpać radość z rodzicielstwa bez wyrzutów sumienia i poczucia winy? O sztuce akceptacji i odpuszczania
W rodzicielstwie pojawia się wiele intensywnych emocji. Radzimy sobie z nimi raz lepiej, raz gorzej. Bywają jednak momenty, kiedy zaczyna nas to przytłaczać i uwierać. Pojawiają się wyrzuty sumienia, poczucie winy. Jak traktować te emocje w rodzicielstwie? Czy są one naszymi sprzymierzeńcami czy może przeciwnikami? Kiedy warto się im przyjrzeć, a kiedy warto sobie odpuścić? Przeczytaj!
Poczucie winy w psychologii – skąd się bierze?
Poczucie winy to stan, który powstaje w nas, kiedy negatywnie oceniamy swoje działanie, odnosząc się do jakichś standardów. Kiedy na przykład uznajemy za standard podawanie dzieciom tylko produktów samodzielnie przygotowanych przez siebie lub po prostu świeżo ugotowanych, w poczucie winy możemy wpaść, podając dziecku posiłek ze słoiczka. Jeśli uważamy, że nauka pływania od pierwszego miesiąca życia to bardzo ważna aktywność, którą trzeba zaoferować dziecku, to wpadniemy w poczucie winy, nie uczęszczając z nim na basen. Jeśli uznaliśmy, że odpowiedni dom dla dziecka, to czysty dom, ze startą codziennie podłogą, poczucie winy zawita do nas, jeśli wieczorem zmieciemy zaledwie fragment podłogi pod stołem kuchennym.
Poczucie winy towarzyszy większości rodziców. Można by powiedzieć, że jest to stan wpisany w rodzicielstwo. Za co najczęściej się obwiniamy? Mamy tu do dyspozycji cały wachlarz przeróżnych sfer życia rodzinnego: za to, że za mało zarabiam; za to, że za mało czasu spędzam z dzieckiem lub mam za mało entuzjazmu w zabawie z nim; że moje dziecko nie uczęszcza na tyle zajęć dodatkowych, na ile chodzą dzieci przyjaciół; że podniosłam głos w kłótni; że dziecko za rzadko widuje dziadków; że za często zostawiam je u dziadków; że za rzadko wyjeżdżamy nad morze; że nie podróżujemy z nim w góry; że… Jeśli mu na to pozwolimy, poczucie winy zakrada się do większości zakamarków naszego życia.
Co sprzyja powstawaniu poczucia winy?
Można wyróżnić kilka czynników, które podsycają poczucie winy:
1. Bardzo wysokie standardy działania
Wychowanie dziecka jest złożonym i długoterminowym zadaniem. Rodzice często narzucają sobie wyśrubowane standardy, których realizacja jest nierealna. Warto tu zauważyć słowa „zawsze” („zawsze wysprzątane mieszkanie”) i „nigdy” („nigdy nie podnoszę głosu przy dziecku”) – te słowa sugerują, że mówimy o nierealistycznym wyobrażeniu, odległym od prawdziwego życia.
2. Porównywanie się z innymi rodzicami
Obserwując innych rodziców, musimy pamiętać, że widzimy tylko skrawek ich codzienności. Inni, podobnie jak my, dbają o to, żeby pokazać się nam z jak najlepszej strony. Szczególnie widać to w social mediach, gdzie na pięknych zdjęciach udostępniany jest nam maleńki wycinek życia znajomych – łatwo popaść w pułapkę myślenia „u nich tak jest”, zapominając, że te zdjęcia naprawdę niewiele mówią o tej rodzinie.
3. Zmęczenie, frustracja
Kiedy jesteśmy zmęczeni, nie mamy już energii, aby działać zgodnie z naszymi standardami, i częściej zdarza nam się robić wtedy rzeczy, których nie lubimy – na przykład krzyknąć na dziecko, które nie chce iść umyć zębów. Zanim niechcący wpadniemy w „tryb oszczędzania energii”, lepiej zadbać o profilaktykę, wpisując odpoczynek w swój grafik codziennych działań.
4. Nadmierna odpowiedzialność
Obecnie większość z nas zdaje sobie sprawę, że relacja z rodzicem i wczesnodziecięce doświadczenia silnie kształtują dziecko, czujemy więc ogromną odpowiedzialność za to, co wydarzy się w tym kluczowym okresie. Trzymając w ramionach niemowlę, bierzemy odpowiedzialność za życie dorosłego człowieka, którym się ono stanie, a waga tej odpowiedzialności wyklucza możliwość popełniania błędów.
Co zatem zrobić z poczuciem winy? Jak je traktować? Przede wszystkim jako informację zwrotną, sygnał, że coś nie zgadza się w tym, jak działamy, w odniesieniu do tego, jak chcielibyśmy działać, być może należy więc coś zmienić. Skoro nie jesteśmy zadowoleni z własnego postępowania, warto się zatrzymać, zastanowić i sprawdzić, co domaga się modyfikacji. Poczucie winy może być budujące. Może dać nam impuls do konstruktywnych zmian, które uwolnią nas od niepotrzebnego napięcia.
Dobre i złe strony poczucia winy
Mierząc się z poczuciem winy, można pójść dwiema drogami. Jedna dąży do naprawy zaistniałej sytuacji – wówczas poczucie winy traktujemy jako impuls do zmiany. Druga droga wiedzie do pogrążania się w uczuciu smutku, rozpamiętywania naszego przewinienia. W takiej sytuacji poczucie winy przekształca się w siłę destrukcyjną.
Budujące poczucie winy
Poczucie winy może być budujące. Może być sygnałem, że nasze postępowanie nie jest właściwe i warto byłoby je zmienić. Na przykład jako rodzic nie panujesz nad złością, a po jej wybuchu masz poczucie winy, że jesteś niezadowolona/niezadowolony ze swojej sytuacji. Poczucie winy niesie wtedy ze sobą ważny komunikat: „nie chcę tak działać, chcę to zmienić”.
Co w takich okolicznościach możesz zrobić? Koniecznie pamiętaj o tym, że istotna zmiana w takim przypadku nie polega na tym, że po prostu mocniej zaciśniesz zęby i po prostu nie wypuścisz na zewnątrz tego, co się w Tobie kłębi. To jest strategia doraźna, na bardzo krótką metę – zazwyczaj sprawia, że po kilku godzinach wybuchniesz ze zdwojoną siłą. Nie chodzi o to, żeby postarać się bardziej – Twoje bezpieczniki przepalają się, bo starasz się ZA BARDZO. Czas postarać się INACZEJ. Warto się zatrzymać i poprzyglądać temu, co się właściwie dzieje – co sprawia, że masz w sobie tyle frustracji, że wybuchasz. Prawdopodobnie zaniedbałaś/zaniedbałeś coś ważnego dla siebie, co pozwala Ci pozostawać w równowadze emocjonalnej. Można porozmawiać o tym z osobą, której wskazówki cenisz, zajrzeć do literatury, a może nawet skonsultować się z psychologiem.
Jeśli zaopiekujemy się właściwie swoimi emocjami, pamiętajmy, że każdą relację można nadal skutecznie pielęgnować. Nie bójmy się przeprosin, również w stosunku do dziecka. Nie udawajmy idealnych, nieomylnych rodziców. Każdy z nas ma prawo do pomyłki. W ten sposób uczymy dzieci odpowiedzialności za słowa i uczynki.
Poczucie winy, które nam szkodzi
Poczucie winy czasem przybiera też formę krzywdzącą nas. Pogrążamy się w swoim przewinieniu – rozpamiętujemy je, wyolbrzymiamy. Nadajemy sobie etykietę złej matki, złego ojca, beznadziejnych rodziców itp. Takie pogrążanie się w złych emocjach jest jak wymierzanie sobie kary, lecz ta kara niczego nie wnosi – nie ma żadnej mocy uzdrawiającej, budującej. Sprawia tylko, że się źle czujemy.
Co wtedy robić? Taka sytuacja często jest sygnałem, że to, co wymaga zmiany, to nie nasze działanie, a standardy, do których się odnosimy. To właśnie zbyt wysoko postawiona poprzeczka może sprawiać, że czujemy się wciąż niewystarczający, za mało zaangażowani, niekompetentni itd. Wyobrażenie, że codziennie będę mieć wysprzątany dom lub że co weekend zabiorę dziecko na jakąś wyprawę, może być kuszące jako pragnienie, jednak w momencie, gdy przekształca się w nasze plany, które zbyt rzadko – wedle przyjętego standardu – realizujemy, może przyczyniać się do naszej frustracji, zamiast dawać nam poczucie satysfakcji. Warto wtedy przyjrzeć się realiom i to je uznać za swój standard: „dbam o dom, jak potrafię” lub „staram się utrzymać podłogę w czystości” czy „od czasu do czasu wybieram się z dzieckiem na sobotnią wyprawę”.
Akceptacja i nauka odpuszczania
Każdy negatywny stan emocjonalny jest rodzajem komunikatu dla nas samych na swój własny temat. Poczucie winy staje się destrukcyjne, jeśli nikt nie odczyta komunikatu: „hej! coś tu trzeba zmienić!”. Przeżywanie w kółko i w kółko rozczarowania sobą, krytykowanie siebie i podważanie swoich kompetencji nie wnosi niczego dobrego do Waszej rodziny, w żaden sposób nie przekłada się na poprawę jej funkcjonowania. Przeciwnie! Osoba bez końca oskarżająca siebie o niedociągnięcia odbiera całej rodzinie potencjał radości, lekkość i swobodę w byciu razem. Żadne dziecko nie potrzebuje wiecznie zamartwiającej się mamy ani udręczonego taty – to sprawia, że dzieci sądzą, że robią coś nie tak i zawodzą rodziców swoim istnieniem. Dzieci mają tendencję przyjmowania, że rodzice martwią się z ich powodu, przez nie, a to prosta droga do tego, żeby… czuły się niewystarczające. W ten sposób poczucie winy staje się niejako dolegliwością zakaźną.
Jeśli więc starasz się od tygodni i nie jesteś w stanie zmienić swojego zachowania, poczucie winy zachęca, żebyś zaakceptował/zaakceptowała to, jaki/jaka jesteś. Łatwo powiedzieć, ale jak to zrobić? Warto zmienić drugą część równania: obniżyć poprzeczkę – jeśli to, co robię, nie spełnia kryteriów, do których się odnoszę, można zmienić kryteria! Zabawa z dzieckiem na podłodze nudzi Cię i niecierpliwi, odpływasz w jej trakcie myślami i tak naprawdę nie ma Cię tam, bo w wyobraźni planujesz jutrzejszy dzień, jednak ciągle zmuszasz się do tej zabawy, bo uważasz, że tak powinno się robić? Odpuść. Zaangażuj się w to, co lubisz robić z dzieckiem, w co łatwo Ci włożyć serce – żadne dziecko nie przeżyje załamania nerwowego dlatego, że będzie się bawić na podłodze samo, pod okiem rodzica, a nie z rodzicem. Wożenie dziecka na dodatkowe zajęcia sprawia, że nie masz popołudnia dla siebie, jesteś zmęczona/zmęczony i ze zniecierpliwieniem poganiasz dziecko i narzekasz przy wychodzeniu, jednak nie rezygnujesz z tego, bo wierzysz, że tak powinien robić dobry rodzic? Odpuść – dziecko potrzebuje przede wszystkim spokojnego, rozluźnionego rodzica, który nie będzie przenosił na nie swoich frustracji – świadomość, że mama czy tata są udręczeni opieką nad nim jest przytłaczająca – nikt nie chce tego przecież dla swojego dziecka.
Urealnione rodzicielstwo pomocą w odpuszczaniu
Łatwo udzielać takich wskazówek, trudniej je realizować, trzeba więc poszukać sposobów, które nam to ułatwią. Świat wokół bombarduje nas wizerunkiem modelowej rodziny, w której wszyscy są uśmiechnięci, zrelaksowani, dom jest wysprzątany, małe dzieci są czyste, a nawet jeśli są brudne, to rodzic patrzy na nie z dobrotliwym uśmiechem i nawet jeśli pies przeszedł zabłoconymi łapami przez środek pokoju, jest to tylko powód do śmiechu. Nic więc dziwnego, że poczucie winy dopada nas często, bo nikt nie jest w stanie realizować tak wyśrubowanych standardów. Warto wykształcić w sobie krytyczny stosunek do takich obrazków i zauważać, że są one tyleż wzruszające, co (w przeważającej mierze) przerysowane. Nawet jeśli jest to jakiś wycinek rzeczywistości, warto dla równowagi zaglądać w inne jej fragmenty:
- czytać bloga, w którym ktoś przyznaje, że przez długie tygodnie zakładał dziecku pieluchę tyłem do przodu, a jego dziecko to przetrwało i ma się świetnie;
- dołączyć do grupy w social mediach, w której rodzice się wspierają, pisząc: „ja też tak mam!”, „doskonale znam to uczucie”, zamiast wzajemnie się krytykować;
- spotykać się z osobami, które pomogą nam krytycznie spojrzeć na nasze wyobrażenie o życiu rodzinnym i wskazać, gdzie stało się ono nierealistyczne.
Krótko mówiąc – warto szukać takich sytuacji i takich relacji, w których będziemy spotykać się z prawdziwymi doświadczeniami z życia rodziców, dzięki czemu nasza wizja rodzicielstwa się urealni i będzie bardziej rzeczywista, aż w końcu sami się przekonamy, że „nie ma idealnych rodziców, nie ma nawet w przybliżeniu idealnych rodziców” – jak pisał Jesper Juul.
TAMARA KASPRZYK, PSYCHOLOŻKA, TRENERKA FUNDACJI FAMILYLAB